ARCHIWUM AKTUALNOŚCI
W samo okienko (19)
Dostać jobla czy dać Nobla
23.02.2013r.
Wielce nieodżałowany brytyjski komik Benny Hill rozbawił przed laty futbolową część swojej widowni następującym skeczem. Mąż wpada zziajany do domu, w ostatniej chwili błyskawicznie obrabowuje "zimny sejf", czyli lodówkę z puszki piwa, zwinnie mija w salonie żonę prasującą jego koszule, wskakuje na kanapę i jednym pstryknięciem uruchamia telewizor, a z nim wiadome emocje piłkarskiego pojedynku. Co prawda - to tylko powtórka, ale zawsze MECZ. "Nie mów mi tylko proszę wyniku" - zagrywa ostrożnie do żony, patrząc jak zahipnotyzowany w ekran. "Jak chcesz wiedzieć, to..." - próbuje żona, ale momentalnie otrzymuje kontrę: "Prosiłem Cię, nie mów mi ile było!". Po chwili zdenerwowana partnerka ciska w niego świeżo wyprasowaną koszulą, po czym rzuca słowami: "Siedź sobie jak chcesz, ale i tak żadnego gola nie zobaczysz!". Mąż krzywi się z grymasem bólu. Nawet piwo przestaje mu smakować.

Ciekaw jestem Waszych przygód podczas oglądania piłkarskich spektakli w towarzystwie swoich żon, dziewczyn, partnerek, o ile oczywiście w ogóle udaje Wam się przekonać je do spędzenia blisko dwóch godzin przed magicznym TV. "Którzy to nasi?", "O co grają?" - na tego typu pytania jest bardzo łatwo odpowiedzieć i wszystko wyjaśnić z uśmiechem. Natomiast przysłowiowe schody zaczynają się w momencie, gdy ktoś strzeli bramkę ze spalonego... "Jak to ze spalonego? A co on spalił?". Rozpoczyna się mozolne tłumaczenie reguły i podejrzewam, że niejeden z Was czuł się jak saper dobierając odpowiednie kroki w wyjaśnieniach, by nie wdepnąć na minę i uniknąć widoku dalszego niezrozumienia u swojej ukochanej.

Dobrze. To był poziom pierwszy, podstawowy, wręcz przedszkolny. Prawdziwa zabawa ma miejsce, gdy oglądasz rewanżowy mecz Ligi Mistrzów, co czeka nas już niedługo. W pierwszym spotkaniu było 3:2, a w drugim pojedynku to gospodarze prowadzą 1:0. Partnerka dołącza do Ciebie po jakichś dwudziestu minutach od pierwszego gwizdka arbitra i włącza standardowy zestaw pytań: "Którzy to nasi?". Prawie wybuchasz śmiechem, ale powstrzymujesz się dzielnie i mówisz z nieukrywanym żalem, że w LM nie ma żadnej drużyny z Polski, że ten mecz to rewanż, a w pierwszym spotkaniu tych klubów było tak i tak. "Nie ma żadnej drużyny z Polski?!" - odzywa się jak grecka bogini Echo, jest oburzona i lekko wstrząśnięta, choć z pewnością bardziej ją obchodzi co tam wydarzy się w telenowelach "Z jak zdrada" czy "Kolory nieszczęścia". Po chwili pada drugie pytanie: "Ile jest?". Grzecznie informujesz, że tyle i tyle i zupełnie nieświadomie wyrywa Ci się jak bąk puszczony w kalesonach, że: "Przy tym wyniku gospodarze awansują dalej". Uuuuu. Zaczynasz czuć, że z boku piętrzy się fala zdumienia i zbierają się niejasne chmury. "Jak to awansują???..." - padają kolejne słowa z szybkością wykuwania ich skrupulatnie w kamieniu: "Skoro powiedziałeś, że najpierw tamci wygrali 3:2, a teraz Ci prowadzą 1:0, więc w sumie jest 3:3. Tak?". Z matmy zawsze była niezła. No tak, futbol cholera jasna! "To taki przepis" - rzucasz niedbale niczym granat, żeby się odczepiła i nie brnęła dalej. "Jaki przepis?" - ona nie daje za wygraną. Nadal patrzysz w ekran, ale myślami szukasz odpowiedniego, najprostszego wytłumaczenia, żeby nie strzelić sobie samobója. "Tutaj chodzi o to, że gole zdobyte na wyjeździe liczą się podwójnie" - recytujesz pięknie, bez zająknięcia. Cisza trwa kilka sekund, po czym słyszysz podwójne zdziwienie zmiksowane z niedowierzaniem ukryte w słowach: "Że co?!". "No tak. Tak to jest" - urywasz dyskusję, sam powoli tracąc wiarę czy ta zasada ma sens. Partnerka wstaje z kanapy, rzucając na krótkie pożegnanie: "Jobla można dostać od tych reguł. Dwudziestu dwóch ugania się za jakąś piłką jak hieny za padliną, tu jakiś spalony, tam bramki liczą razy dwa. Kto to wymyślił?".

Hmm... No właśnie. Siedzisz zakłopotany do końca meczu, który kończy się owym 1:0 i awansem gospodarzy. Co ciekawe tę zasadę o tym, że bramki uzyskane na wyjeździe kalkulują się podwójnie wprowadzono w 1965 roku. Dać za to Nobla wydaje się zbyt małą nagrodą, bo wymyśleć coś takiego, to nie lada sztuka., ale faktycznie jobla można dostać, zwariować znaczy się od wyjaśniania jak to działa.

                                                                     (© arek.lewenko@interia.pl)

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::