AKTUALNOŚCI
W samo okienko (69) - Kto przechytrzy Lisy09.02.2016r.
Dla pasjonatów łowiectwa oraz miłośników średniowiecznych gier i zabaw na świeżym powietrzu pogoń za lisem stanowi klasyczną pozycję w angielskich obyczajach, z radością przenoszoną na inne europejskie dwory. Dworować za to nie czas obecnie z lidera Premier League, jakim nieoczekiwanie dla fanów wyspiarskiej piłki nożnej, okazuje się być Leicester City FC. Popularne "Lisy" uciekają rywalom, a ostatnie przechytrzenie Manchester City (3:1) pozwoliło bukmacherom na zmianę zakładów kandydata na tytuł mistrzowski.

Sam kiedyś wymawiałem nazwę Leicester jako "Lejsester". Potem dopiero mnie uświadomiono, że poprawnie należy użyć niewidocznego skrótu i drapnąć po prostu "Lejster". Jeden z najstarszych klubów na ziemi angielskiej, założony w 1884 roku, stoi przed niewyobrażalną szansą, czyli zdobycia mistrzowskiej korony, a przecież w ubiegłym sezonie cudem uratowali się przed spadkiem. U nas to nazywa się swoistym rajdem "z piekła do nieba".

Co prawda - raz stanęli już na podium, gdy w... 1929 roku wywalczyli wicemistrzostwo kraju, a w ostatnich dekadach dwukrotnie sięgnęli po Puchar Ligi Angielskiej (1997 i 2000), co jest premiowane występami w europejskich pucharach. Warto zaznaczyć, że Leicester wydał jak dotąd dwie gwiazdy światowego futbolu: golkipera Petera Shiltona i napastnika Gary'ego Linekera, obaj odnoszący największe triumfy w latach 80-tych XX wieku.

Po weekendowej wygranej z Manchesterem City angielskie dzienniki wysmarowały na pierwszej stronie tytuły "Czy Leicester wygra ligę?" lub "Dlaczego Leicester nie wygra ligi?", a pod nim szerokie jak Tamiza dywagacje na temat układu kolejnych gier i analiza czy im się powiedzie ta ucieczka do przodu, czy też nie. Trenerem lidera jest Włoch Claudio Ranieri, który wyglądem przypomina "Starego Lisa" spokojnie dreptającego przy linii bocznej, który tak naprawdę nie może pochwalić się znaczącymi trofeami w swojej trenerskiej galerii, a przecież prowadził już takie tuzy w Europie jak AS Roma, Juventus Turyn, Chelsea Londyn, Atletico Madryt, AC Fiorentina, czy też FC Valencia. Ranieri ciągle powtarza: "Treningi są coraz cięższe, bo musimy odkładać marzenia o tytule na bok i ostro trenować". O ile początkowe wygrane w obecnym sezonie Premier League, eksperci uznawali za łut szczęścia i efekt świeżości, jednocześnie zwiastując Leicester szybkie i twarde lądowanie po kilku kolejkach, to już obecnie niektórzy zaczęli bardziej rozluźniać sztywne krawaty pod szyją i poprawiać tweedowe marynarki, przecierając oczy ze zdziwienia. Minęło 25 serii spotkań i "Lisy" są na czele z 5 punktami przewagi przed "Kogutami" z londyńskiego Tottenhamu, choć zazwyczaj to lisy gonią za piewcami kukuryku... Co ciekawe - przed sezonem bukmacherzy przyjmowali zakłady, że w przypadku zdobycia przez Leicester mistrzowskiego tytułu wypłaciliby 5000 funtów za każdego postawionego 1 funta. Teraz natomiast wypłacą 7 funtów za każde wyłożone 4 funty. Kto zatem obstawił Leicester na początku rozgrywek, to w momencie historycznego zwycięstwa "Lisów" będzie mógł napychać kieszenie banknotami z wizerunkiem Królowej Elżbiety.

Gdzie on się podziewał? Takie pytanie zadawał sobie z pewnością nie tylko selekcjoner angielskiej reprezentacji Roy Hodgson, obserwując chociażby przedostatni występ napastnika "Lisów", gdy Jamie Vardy dwukrotnie wpisał się na listę strzelców w meczu z FC Liverpool (2:0). Polecam obejrzeć pierwsze soczyste trafienie Vardy'ego z kilkudziesięciu metrów, przy którym golkiper "The Reds" był bezradny. I pomyśleć, że ten 29-latek jeszcze trzy sezony temu grał w niejakim Fleetwood Town w amatorskich ligach, a teraz jest liderem snajperów w Premier League i podstawowym zawodnikiem kadry z widokami na wyjazd do Francji na finały mistrzostw Europy. Jak widać nigdy nie jest za późno, aby Twoja kariera nabrała odcieni sukcesu i potoczyła się zupełnie innym torem. Obejrzyjcie Vardy'ego w akcji, jego przyspieszenie i chytrość w polu karnym. Prawdziwy lis, a polowanie na tytuł ciągle trwa.

(© arek.lewenko@interia.pl)

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::