AKTUALNOŚCI
W samo okienko (98) - Eyjafjallajökull25.11.2017r.
Jeżeli powyższy tytuł przepłynął wartko przez usta, wzięliście go "na raz" i język się nie połamał, to zaprawdę godzien podziwu ten wykon i można Was pochwalić. Po prostu - zuchy! To jak rozpalenie harcerskiego ogniska jedną zapałką, po którym to wyczynie duma rozpiera i mało co nie rozerwie bardziej niż granat w kieszeni. Ale wbrew pozorom przeczytanie tego wyrazu nie jest ani radiowym konkursem dykcji, ani popisem czarnoksięskich zaklęć.

Eyja...Eyja-i dalej-jakoś-tam sprawił przed siedmioma laty, że przeżyłem podróż prawie za jeden uśmiech. Tamten kwiecień w Anglii był jak nie w Anglii, bo przez cały tydzień słońce rozświetlało brytyjskie niebo i nie było widać ani jednej chmurki - dosłownie ani jednej. A przecież mówi się, że na Wyspach deszcz pada przez sześć dni w tygodniu. Zatem pogoda palce lizać - można by rzec - a wszystko okazało się niezłą zasłoną dymną. Na Islandii buchnął sobie ten właśnie wulkan Eyja-i-dalej-jakoś-tam, który sponiewierał pół Europy. Wypluł z siebie jakiś niewidoczny gołym okiem pył do atmosfery i uziemił samoloty. Wtedy poznałem moc kolei żelaznej i dość gęstą, pajęczą sieć połączeń na Starym Kontynencie. Z Londynu do Warszawy w 33 godziny po torach.

Odstawmy jednak ten wątek podróżniczy na bocznicy i płyńmy do brzegu. Przez dekady Islandia zaszufladkowana była w piłkarskim świecie jako tzw. dostarczyciel punktów w eliminacjach wszelakich mistrzostw, a jedynym bardziej znanym piłkarzem był Eidur Gudjohnsen - który niczym rodzynek, a raczej truskawka na torcie - próbował podbić Europę w latach 90-tych ubiegłego wieku jako gracz Chelsea i FC Barcelona. Rzesza islandzkich piłkarzy traktowała futbol jako zajęcie po pracy i nie w głowie im były wyjazdy do zagranicznych klubów. Niczym rybacy woleli łowić na sobie tylko znanej zatoczce, pomimo przenikliwego zimna i wiatrów gładzących ich długie brody.

Skromna reprezentacja Islandii, która podczas EURO2016 upokorzyła dumną Anglię, po raz pierwszy w historii zagra w piłkarskich mistrzostwach świata. Kraj, który ma około 325 tysięcy ludności, a nieco ponad 20 tysięcy uprawia futbol. Te liczby naturalnie jeszcze niczego nie tłumaczą. Zatem co się takiego stało, kto kogo dotknął czarodziejską różdżką, że Islandia eksplodowała niczym wulkan na futbolowej arenie? Gdzie tkwi tajemnica?

Mają oczywiście swoją Premier League, ale złote runo temu kto błyskawicznie wymieni mistrza tej ligi. Ze świecą i lupą ich szukać w grupowych fazach rozgrywek europejskich. Mają takie warunki geograficzne, że niejeden wzruszyłby ramionami i odparł: "Sorry, taki mamy klimat". Tymczasem przed blisko dwoma dekadami ktoś rąbnął pięścią w stół i powiedział dość, po czym zaczęli realizować plan, a teraz jest o czym opowiadać.

Jeżeli ktoś marzy o wyprawie na Srebrny Glob, to wystarczy, że uda się do Islandii, bo jej krajobraz jest iście księżycowy. I pomimo tej surowości i ograniczeń zasobów naturalnych i ludzkich tamtejszy Związek Piłki Nożnej postawił na dwie proste rzeczy: infrastrukturę i szkolenie. Zaczęto budować tzw. domy futbolu, kryte pełnowymiarowe obiekty, pozwalające trenować i toczyć ligowe mecze przez okrągły rok niezależnie od pogody na zewnątrz. Brzmi jak bajka dla potłuczonych, a jak dodamy do tego wprowadzenie szerokiego szkolenia dla trenerów i zdobywania przez nich licencji za pół ceny (bo Związek dorzucił od siebie drugie pół), to nasuwa się jeden wniosek - jednak może być normalnie. Według ostatnich danych Islandia ma 184 trenerów z licencją UEFA-A i blisko 600 z UEFA-B, co oznacza 1 wykwalifikowanego szkoleniowca na 500 mieszkańców. Dla porównania w Anglii - 1 coach na 10 tysięcy mieszkańców.

Ale to jest surowa statystyka, która całej prawdy nie powie i jest jak latarnia - której pijany się może tylko uczepić, a innym rozświetli drogę, by pójść śladem Islandczyków i inwestować z przekonaniem w coś, co z pewnością się zwróci. I to szybciej, niż się komukolwiek wydaje. "Linie produkcyjne" już odpaliły na tej wulkanicznej wyspie.

(© arek.lewenko@interia.pl),

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::