wtorek 28 stycznia godz.19.00-20.30 boisko Orlik przy Stadionie Miejskim i czwartek 30 stycznia godz.19.00-20.30 boisko Orlik przy Stadionie Miejskim
JUNIORZY D2
poniedziałek 27 stycznia godz.16.00-17.30 hala Szkoły Podstawowej i środa 29 stycznia godz.15.45-17.15 hala Szkoły Podstawowej + sala nr 4
JUNIORZY E2
wtorek 28 stycznia godz.16.00-17.30 hala Szkoły Podstawowej
JUNIORZY F1
wtorek 28 stycznia godz.16.00-17.30 hala Szkoły Podstawowej
JUNIORZY F2
poniedziałek 27 stycznia godz.17.30-18.30 hala Szkoły Podstawowej (ZAJĘCIA ODWOŁANE - CHOROBY) i środa 29 stycznia godz.16.45-17.45 hala Szkoły Podstawowej
AKADEMIA PIŁKARSKA
grupa I (roczniki 2019 i 2020, juniorzy G2), trener PAWEŁ WŁADYCZAK; wtorek 28 stycznia godz.16.00-17.00 hala Szkoły Podstawowej i czwartek 30 stycznia godz.16.00-17.00 hala Szkoły Podstawowej
grupa II (roczniki 2017 i 2018, juniorzy F2), trener NORBERT MUCHA; poniedziałek 27 stycznia godz.17.30-18.30 hala Szkoły Podstawowej (ZAJĘCIA ODWOŁANE - CHOROBY) i środa 29 stycznia godz.16.45-17.45 hala Szkoły Podstawowej
grupa III (rocznik 2016, juniorzy F1), trener BARTŁOMIEJ LICA; wtorek 28 stycznia godz.16.00-17.30 hala Szkoły Podstawowej
grupa IV (rocznik 2015, juniorzy E2), trener BARTŁOMIEJ LICA; wtorek 28 stycznia godz.16.00-17.30 hala Szkoły Podstawowej
grupa V (roczniki 2013 i 2014, juniorzy D2), trener KRZYSZTOF DUDZIC; poniedziałek 27 stycznia godz.16.00-17.30 hala Szkoły Podstawowej i środa 29 stycznia godz.15.45-17.15 hala Szkoły Podstawowej + sala nr 4
grupa VI (roczniki 2011 i 2012, juniorzy C2), trener BARTŁOMIEJ LICA;
ARCHIWUM AKTUALNOŚCI
W samo okienko (50) - Ryk L(ö)wa
16.07.2014r.
Bajeczni kronikarze napisaliby tak: "Dumne flotylle angielskie i włoskie rozbiły się o skromne brzegi Kostaryki, które miały być bez kłopotu połknięte jak żaba przez bociana. Potomkowie wielkich żeglarzy z Hiszpanii i Portugalii mieli płynąć po złoto, ale nawet nie wypchnęli swoich statków z portu... tzn. z grupy. Brazylia zaś...cóż... zmielona na kawę przez niemiecki młynek. I już sam Krzysztof Kolumb zaczął przekręcać się w grobie na myśl, że znowu Europejczykom może nie udać się powtórzyć jego sukcesu i podbić Ameryki Południowej. Tymczasem...".
Wiadomo że Kolumb może spać spokojnie. Wiadomo również co powiedział kiedyś Gary Lineker o 22 facetach ganiających za piłką, a jego stwierdzenie niczym klątwa otula areny piłkarskich mistrzostw. Na kogo mogą wylewać swoje łzy i żale Argentyńczycy? Nie dość, że Papież pochodzi z ich kraju i w niebie nie udało się załatwić sprawy pomyślnie, to jeszcze na ziemskim padole boski (D10S) Messi nie dał rady. Odnosiło się wrażenie, że w pewnym momencie finału nawet on sam zaczął się rozglądać w poszukiwaniu genialnego Messiego i wyczekiwać tego jednego, magicznego, rozstrzygającego o zwycięstwie gola. Najwyraźniej tego dnia Bóg nadal miał w pamięci Benedykta XVI, czyli niemieckiego Papa Razzi i postawił na tych, którzy zanosili modły z "Gott mit Uns" na ustach.
Bez wątpienia zakończony 13 lipca mundial był okazały jak urodzinowy tort. Można było najeść się do syta liczbą bramek, cieszyć polotem i otwartością gry. Nie zabrakło niespodzianek, "orzechów", które dla niektórych okazały się trudne do zgryzienia (o nich we wstępie), a i bitej śmietany lało się co niemiara, kreśląc granice nie do przekroczenia dla ustawiania piłkarskiego muru.
Kto wygrał mistrzostwo? Po raz kolejny recepta na sukces nie tkwi w jednym piłkarzu, bo futbol to przecież prosta gra zespołowa, a nie indywidualna. Naturalnie trzeba oddać Messiemu uznanie za jego wkład w dowiezienie Argentyny do finału, ale w siódmym meczu coś posypało się, coś nie zaiskrzyło, Messi chadzał po boisku jakby bez sił i energii, a nie miał go kto zastąpić.
Puchar Świata trafił w ręce drużyny, której siła tkwiła na ławce rezerwowej. Turniej długi, więc trzeba mieć nie tylko zmienników dla samej zasady ich posiadania, ale takich, którzy po zmianie i wejściu na boisko, nawet na końcowy kwadrans, potrafią zdecydować o losach meczu. Klose, Schürrle czy Götze stanowili trio jokerów w talii selekcjonera Niemiec, którzy doprowadzili do tego, że ryk triumfu L(ö)wa na długo będzie słychać na Maracanie. W tym kontekście innym zabrakło argumentów, choćby Argentynie, gdzie zmiennicy tak naprawdę nie zrobili nic, aby zdjąć ciężar odpowiedzialności z barków ich kapitana z numerem 10.
Wspominałem kiedyś o żelaznej konsekwencji naszych zachodnich sąsiadów w kwestii prowadzenia reprezentacji narodowej. U nas Löw byłby wyrzucony już po mundialu w 2006 roku, gdy jako asystent Klinsmanna nie zdobył mistrzowskiego tytułu, pomimo że rozgrywki odbywały się w Niemczech. Kto u nas w Polsce dałby mu kolejną szansę po "tylko" trzecim miejscu przed czterema laty w RPA?
A tu proszę - Löw polował, polował i upolował zgodnie z zasadą, że do trzech razy sztuka.