ARCHIWUM AKTUALNOŚCI
Selekcjoner i czerwony "ogórek" 29.09.2012r.
Hobby mojego drogiego Taty to myślistwo. Małe dzieci uważają, że myśliwy to ktoś, kto dużo myśli. Jest w tym trochę prawdy, bo któregoś pięknego dnia Tata "przeciągnął" mnie kilka kilometrów po mokrym lesie w poszukiwaniu zwierzyny. Taki kilkugodzinny spacerek w ciszy, w zamyśleniu, przerywanym odgłosem naszych kroków. Jakoś nie połknąłem tego łowczego bakcyla i wolałem zamiast za dzikami czy lisem uganiać się za futbolówką.

Kilka lat później dotarło do mnie, że myśliwy pełni rolę selekcjonera, odstrzeliwującego słabe osobniki dzikiej zwierzyny. To niestety nie Rambo z czerwoną opaską na głowie i automatem w rękach, który strzela dokoła siebie, celując we wszystko co się rusza i nie ucieka na drzewo. Wiem, że ta druga opcja wielu bardziej przypadłaby do gustu… Przekładając to na język piłkarski wprawne oko selekcjonera potrafi ocenić nie tylko kogo "odstrzelić", ale przede wszystkim na kogo postawić, kto jego zdaniem rokuje duże nadzieje na przyszłość, choć może w chwili obecnej drzemiący potencjał w danym zawodniku jeszcze nie ujawnił się do końca. To niezwykle trudne wyzwanie. Ku mojemu zaskoczeniu w wielu klubach priorytetem numer jeden w drużynach juniorów młodszych jest wynik. Osiąga się go w różny sposób, np. poprzez wstawienie do wyjściowego składu zawodników ze starszych roczników, a przez to odsunięcie tych, którzy są młodsi, mimo iż dzielnie trenują i walczą. Osiąga się wówczas "wynik na papierze" , wygrywa się jeden lub dwa mecze, mamy efekt krótkoterminowy, ale w dłuższej perspektywie rujnuje to budowanie młodego zespołu, bo ci "odsunięci" tracą motywację i mogą odejść, choć posiadają ukryty ogromny talent.

Aby dojść do sukcesów, do pierwszego zwycięstwa całej ligi i awansu wyżej trzeba mieć trochę szczęścia i ogrom konsekwentnego działania. Pomimo dwóch porażek juniorów młodszych na początku sezonu trener Łukasz Płóciennik w trzecim występie postawił znowu na tych samych wychowanków. Remis 1:1. Na papierze zdobyli punkt, ale jestem przekonany, że zespół uzyskał znacznie więcej: wiarę w to, że mogą, że potrafią. Brawo za konsekwencję.

Gdy swego czasu trenowałem w juniorach młodszych Żagla Debrzno jedno zdarzenie szczególnie utkwiło mi w pamięci. Przed jednym ze spotkań u siebie wybiegliśmy tradycyjnie na rozgrzewkę. Po kilku minutach podjechał autobus z zawodnikami gości, który - już przebrani - szybko wyskoczyli z czerwonego wehikułu w kształcie ogórka (tak - kiedyś autobusy miały taki niezwykle aerodynamiczny wygląd) i zajęli druga połowę boiska. Nie minęły dwie minuty, jak otrzymaliśmy sygnał na powrót do hali Pilawa do Pani Prezesowej "G.". Nie wiedzieliśmy o co chodzi. Drzwi naszej szatni zamknęły się, zapadła głęboka cisza, którą Pani Prezesowa "G." przerwała przejętym głosem: "Musimy zmienić skład". Zabrzmiało to jak głos Wielkiego Stratega, a my jeszcze bardziej nadstawiliśmy uszu. Oprócz "Uszatego", bo on już miał je zawsze wyciągnięte na maksa. "Widzieliście jakie dryblasy przyjechali?" - ciągnęła dalej Pani Prezesowa "G.", która także nie błyszczała w poprawności mowy ojczystej. "Musimy zmienić skład i wstawić samych wysokich". Zaliczałem się wówczas do tych z niższym wzrostem i zostałem odstrzelony. Ja i jeszcze kilku innych wyleciało z meczowego protokołu w podobny sposób jeszcze nie raz. To nic, że niejednokrotnie dryblasom zakładaliśmy "siatki" na treningach. To nic, że mieliśmy umiejętności technicznie, ale brakowało siły. Siła fizyczna przychodzi w swoim czasie. Od małego stawia się na technikę i gimnastykę, gibkość ruchową oraz budowanie ducha zespołu i woli walki. Z tego rodzą się sukcesy w dorosłym futbolu.

                                                                                                     (AL)

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::