AKTUALNOŚCI
RETRO MKS, czyli to było grane 25, 20, 15, 10 i 5 lat temu... (odcinek VI)26.05.2020r.
Czas płynie wartko, zatem prezentujemy już szósty odcinek cyklu traktującego o dawnych meczach drużyny seniorów MKS-u Debrzno. W tym materiale wracamy do trzech spotkań wyjazdowych i dwóch rozegranych na Stadionie Miejskim. Przyniosły dodatni bilans, tzn. trzy wygrane, remis i porażkę. Jak zawsze w każdej z opisywanych konfrontacji była pasja, zaangażowanie, ciekawe wydarzenia, smaczki, bo w futbolu nudy przeważnie nie uświadczysz, obojętnie o jakim szczeblu myślimy...

21 maja 1995 r. Diament Trzebielino- MKS 1:3 (0:2); (klasa A)

Mecz przeszedł do historii klubu i to z dwóch powodów. Po pierwsze emkaesiacy uczynili w Trzebielinie znaczący krok ku awansowi do klasy okręgowej (takie były nastroje i nadzieje, lecz ostatecznie jednak nie udało się to wówczas), eliminując zarazem kolejnego groźnego rywala, a ponadto wspierała ich naprawdę spora grupa fanów i tak, jak piłkarze dali z siebie wszystko... W długą, ponad 100-kilometrową podróż na ważne ligowe spotkanie jedni kibice udali się autokarem z zawodnikami, inni samochodami prywatnymi, tudzież wynajętymi busami. W sumie na stadionie Diamentu (znajdującym się w tamtych latach w innym miejscu niż obecnie) pojawiło się kilkudziesięciu sympatyków drużyny Zbigniewa Sadowskiego, którzy gorącym dopingiem zagrzewali do jak najlepszej postawy swoich ulubieńców. Bądźmy też precyzyjni: pokaźne grono uczestników tamtej wyprawy niewiele dziś z niej pamięta po upływie 25 lat, a w zasadzie bez ogródek należałoby napisać, iż część grupy pamięć straciła jeszcze w trakcie meczu, dzięki działaniu napojów rozweselających... Kibice MKS-u bawili się naprawdę dobrze, nie sprawiając przy tym gospodarzom żadnych problemów. No, może poza przypadkiem prowadzącego doping, który w pewnym momencie stojąc przodem do swoich kompanów i zarazem tyłem do płyty boiska (w 90 procentach piaszczystej) spektakularnie "obalił się" na nią w trakcie futbolowej ekstazy tuż przed przebiegającym arbitrem asystentem... To był jeden jedyny "incydent". Na murawie natomiast po kwadransie czerwono-niebiescy prowadzili 2:0! Zaczął Tomasz Trossowski w 5 min., poprawił Roman Nylec w 15 min. i o ile gol Romka nie był wielkim zaskoczeniem, to już trafienie "Tomaszka", czy jak kto woli "Felona", stanowiło duże zaskoczenie, bo ambitny obrońca bardzo rzadko wpisywał się na listę strzelców. Kontrolowaliśmy grę, lecz po zmianie stron chwila nieuwagi spowodowała, że w 54 min. miejscowi zdobyli kontaktową bramkę. Praktycznie do końca zawodów nerwowo spoglądaliśmy na zegarki, bo debrznianie byli lepszą ekipą, ale minimalna przewaga nie zapewniała niczego pewnego. Prawdziwy szał radości w "sektorze" kibiców znad Debrzynki zapanował w 89 min., gdy stempel na zwycięstwie postawił "szybszy od wiatru" Eugeniusz Twaróg. Mogliśmy odliczać dni do potyczki sezonu, czyli derbów z Czarnymi Czarne... 28. dzień maja nadciągał szybkimi krokami, był tuż, tuż...

21 maja 2000 r. Karol/Orzeł Pęplino- MKS 1:1 (0:1); (klasa okręgowa)

Dwie bramki tydzień wcześniej w starciu na własnym terenie z GKS-em Kołczygłowy, do tego gol w Pęplinie - to był piękny czas dla Piotra Binkiewicza. Piękny również, a raczej przede wszystkim, gdy weźmiemy pod uwagę życie prywatne, bowiem parę dni później, a dokładnie 26 maja przyszedł na świat jego syn Szymon, który... kilkanaście lat potem (sezon 2013/2014) zaliczył zresztą epizod w drużynie juniorów B naszego klubu... Ech, nie tylko mogliśmy, ale wręcz powinniśmy wygrać w małej miejscowości w gminie Ustka, bo po świetnym rajdzie prawą stroną Leszka Begera i strzale "Bintka" od 34. minuty emkaesiacy byli na właściwym kursie i jednocześnie dobrej drodze do zainkasowania kompletu oczek. Byłby to udany rewanż za jesienne 1:3 w Debrznie, ale do pełni zadowolenia zabrakło siedmiu minut. Przeciwnicy wyrównali w 83 min. i... wielka szkoda, bo gdy zespół jest lepszy, a wynik końcowy tego nie odzwierciedla, to oczywiście szkoda takiego meczu. Szczególnie żal było sytuacji z 43. minuty, kiedy to czerwono-niebiescy wzorowo skontrowali, Andrzej Koroś i Binkiewicz sprytnie rozbiegli się na boki pociągając za sobą obrońców, a Ireneusz Nowak skorzystał ze zrobionego przez nich "korytarza" i popędził środkiem boiska na bramkę gospodarzy. Niestety, golkiper wygrał ten pojedynek... Remis wzbudził niedosyt, lecz na koniec sezonu wyprzedziliśmy pęplinian o trzy miejsca i dziewięć punktów mimo, iż w bezpośrednich bojach dodaliśmy do swojego dorobku tylko jeden...

22 maja 2005 r. MKS- Start Łeba 4:1 (1:1); (klasa okręgowa)

"Ciernista droga po punkty"- tak zatytułowaliśmy relację z tego spotkania na stronie internetowej klubu. Zdawać by się mogło, że skoro wynik brzmi 4:1 to z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że dominacja była po stronie triumfatorów. Ci jednak, którzy obserwowali te zawody i ściskali kciuki za MKS, długo obawiali się o finalny efekt. Mający ogromne problemy ze skompletowaniem odpowiednio silnego składu na te zawody debrznianie wyśmienicie rozpoczęli grę. W 30. (!) sekundzie strzałem w krótki róg rezultat otworzył bardzo skuteczny w tamtych czasach Andrzej Koroś. Czerwono-niebiescy poszli za ciosem, zepchnęli gości do głębokiej defensywy i w 4 min. Leszek Beger stanął przed doskonałą szansą na drugie trafienie. Zmarnował ją, a później, z minuty na minutę to startowcy coraz bardziej dochodzili do głosu. W 27 min. ich przewagę udokumentował bramką Emil Góra, radząc sobie najpierw z Karolem Gromowskim, a następnie z ostatnią instancją ekipy z Grodu Dzika, czyli Danielem Januszem. Rezon odzyskaliśmy tuż po przerwie, gdy w 49 min. po zagraniu Macieja Sadowskiego w sytuacji sam na sam znalazł się Beger i tym razem spokojnie ją wykorzystał, lobując bramkarza łebian. Potem team Mirosława Łepka przeżywał bardzo trudne chwile, a przeciwnicy byli bliscy ponownego wyrównania. Dobrze bronił Janusz, oprócz tego przyjezdni pudłowali, a ponadto w jednej z akcji Radosław Petrecki wybił futbolówkę sprzed linii bramkowej. Obawy kibiców znad Debrzynki rozwiała świetna końcówka w wykonaniu drużyny z ul. Sportowej. W głównej roli wystąpił Koroś! W 81 min. wyszedł w tempo do prostopadłego zagrania i mocnym, płaskim uderzeniem w długi róg dał zespołowi oddech ulgi. Z kolei w 89 min. Andrzej po podaniu od Mirosława Kisełyczki minął bramkarza i dopełnił formalności strzałem do pustego celu. Mecz naprawdę niełatwy, ale skoro w takich okolicznościach trzy oczka zostały w Debrznie, satysfakcja była zrozumiała. Tym bardziej, że zrewanżowaliśmy się za porażkę 2:4 w "letniej stolicy Polski" w I rundzie, a warto przypomnieć, że 180-kilometrową wyprawę do Łeby organizowaliśmy jesienią... dwukrotnie. W październiku obie drużyny obeszły się smakiem, bo arbiter nie dopuścił do rozegrania spotkania, a to z tej przyczyny, iż całe (!!!) boisko łebian było zalane wodą i mogliśmy tamtego dnia śmiało pomyśleć o zawodach pływackich, a nie futbolu. Żeby było ciekawiej, miesiąc później, już po zakończeniu rundy, jeszcze raz MKS wybrał się nad morze, gdzie ta sama murawa "przygarnęła" przed meczem sporą warstwę... śniegu. Specyficznego hat tricka z wyjazdów do Łeby nie było, wtedy piłkarze zaliczyli wreszcie 90 minut, chociaż w anormalnych, wyraźnie zimowych warunkach...

23 maja 2010 r. MKS- Victoria Dąbrówka 3:2 (1:2); (klasa A)

Kto pomyślałby, że mecz na własnym stadionie z jedną z najsłabszych ekip ligi w tamtym sezonie okaże się tak frapujący? Victoria zdawała się być łakomym kąskiem dla emkaesiaków, dla których ta konfrontacja miała duży ciężar gatunkowy w drodze po awans. Na trybunach wspierało MKS około 300 kibiców, którzy przeżyli prawdziwy horror. Na wstępie Damian Litwiniuk już w 9. minucie zdobył gola na 1:0, a asystował mu Sebastian Stalka zagrywając dokładną piłkę na środek pola karnego. Debrznianie dominowali, ale... Wystarczyły dwa rzuty wolne przyjezdnych i zrobiło się 1:2! W 19 min. na bramkę Krystiana Paciorka uderzał Krzysztof Marcholewski, "Pacior" odbił piłkę, a nadbiegający Krzysztof Wolski głową dopełnił formalności. Cztery minuty później ponownie stały fragment gry, wrzutka i Marcholewski głową pokonał Paciorka. Sensacyjne 1:2 i... przygniatająca przewaga zespołu Mirosława Kisełyczki. 27 strzałów (w tym 16 celnych), 15 rzutów rożnych- to prosty wyznacznik jak wyglądała w skrócie ta potyczka. Po I połowie nadal prowadzenie Victorii, a w 49 min. wiarę w odniesienie zwycięstwa przywrócił Stalka. Prostopadle zaadresowana futbolówka przez Pawła Władyczaka, sytuacja sam na sam "Stali" i bramka na 2:2. Team z Dąbrówki od tej pory bez skrępowania zastosował taktykę "autobusu w polu karnym", z którym to sposobem gry wiele minut nie mogliśmy sobie poradzić. Wreszcie w 89 min. Wojciech Cabaj oszukał defensywę gości świetnym zagraniem do Stalki, a napastnik debrzeński nie miał problemu z umieszczeniem "gały" w siatce. Trzeba przyznać, że długo wyczekiwaliśmy tej trzeciej, kluczowej bramki, a w pewnym momencie można było mówić wprost o pojedynku Stalka- Tomasz Gut. Golkiper Victorii wybronił wiele uderzeń naszego zespołu, przy czym sam "Stala" oddał 11 strzałów, z czego osiem celnych. Liczy się efekt końcowy, a tak ciężko wywalczoną wiktorię nad nomen omen Victorią po latach przynajmniej można wspomnieć jako interesujący, pełen wrażeń mecz...

24 maja 2015 r. Brda Przechlewo- MKS 3:1 (2:0); (klasa okręgowa)

Przechlewska Brda w cuglach wywalczyła w tamtej edycji promocję do IV ligi i był to jednocześnie ostatni znaczący sukces tego klubu. Debrznianie jechali na derby z nadzieją na pokrzyżowanie szyków faworytowi i jakkolwiek nie zdobyli nawet punkciku, to zasłużyli na brawa za otwartą, bez kompleksów grę. Zresztą warto nadmienić, że spotkały się dwie czołowe drużyny okręgówki, bo przechlewianie zdecydowanie górowali nad resztą stawki, a MKS zajął wtedy czwartą pozycję. Sędzia Paweł Klimek ze Słupska podyktował w tej potyczce aż cztery (!) rzuty karne i już to pokazuje jak ciekawie musiała przebiegać gra. Z tych czterech jedenastek jednej nie wykorzystano, co miało niebagatelny wpływ na końcowy rezultat. Na pewno bohaterem w drużynie gospodarzy był Michał Wirkus, który ustrzelił hat tricka, dodatkowo jakby w bonusie bramka na 3:1 to było trafienie jubileuszowe, bo nosiło numer 100 w kampanii 2014/2015 w wykonaniu zawodników Brdy. Po 45 minutach przegrywaliśmy 0:2 i w zasadzie mało kto przewidywał, że czerwono-niebiescy będą w stanie się jeszcze podnieść. W 56 min. zaświtała iskierka nadziei dla zespołu znad Debrzynki. Chwilę wcześniej wprowadzony z ławki na boisko Szymon Malmon uderzył na "świątynię" Marka Tandeckiego, piłkę ręką zatrzymał jeden z defensorów i arbiter wskazał na "wapno". Paweł Wegner dał nam kontaktowe trafienie, a w 68 min. Krystian Stanios nieprzepisowo powstrzymał Wegnera w obrębie pola karnego i znowu egzekwowaliśmy jedenastkę! W drugiej próbie Wegner przymierzył mocno, ale odrobinę za wysoko i piłka odbiła się od poprzeczki... Zamiast 2:2 kilkanaście minut później, a dokładnie w 82 min. karnego miała Brda, bo Łukasz Wieczorek sfaulował Damiana Chrapkowskiego i M. Wirkus wcelował na 3:1... Derby, chociaż przegrane, to ze znakiem jakości, jakby nie patrzeć...

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::