SENIORZY › RELACJE
» 18 kolejka - 16.05.2004r.
0:2
(0:1)
MKS Debrzno Koral Dębnica
  0:1 Artur Markiewicz (20 - s.)
  0:2 Zbigniew Cyzman (70)

6 strzały celne 4
9 strzały niecelne 4
6 rzuty rożne 4
2 spalone 2
11 faule 12
0 żółte kartki 1
0 czerwone kartki 0
0 karne 0
widzów ok. 400

MKS: Janusz - Soszka, S. Nylec, Markiewicz (82 Borkowski), Jażdżewski - Wójtowicz, Władyczak, Koroś, Nowak - Wegner (46 Kisełyczka), Beger (82 Podgórniak)

Szczyt dla Korala
Mecz na szczycie zakończył się wygraną gości, pierwszą w historii kontaktów obydwu klubów. Koral zwyciężył w Debrznie, jest teraz znacznie bliżej okręgówki i mało ważne w tym momencie, że czerwono-niebiescy zagrali dobry mecz i optycznie nie byli gorsi od przeciwnika. To dębniczanie zdobyli dwa gole i to oni świętowali po ostatnim gwizdku. Nam pozostało rozgoryczenie i złość, że w 3 tygodnie MKS roztrwonił dużą i z mozołem wypracowaną przewagę. Maj nie służy debrznianom, którzy z dziewięciu możliwych do zdobycia oczek zainkasowali zaledwie jeden! Jeszcze kilkanaście dni temu niewielu kibiców mogłoby przewidzieć tak gorącą końcówkę sezonu. Zagraliśmy tym razem bez Radosława Petreckiego i Piotra Binkiewicza (uroczystości komunijne poza Debrznem), oraz Daniela Kozieła, który ma kłopoty zdrowotne, przebywa w szpitalu i na dziś trudno wyrokować kiedy powróci na boisko. W wyjściowej jedenastce zabrakło Mirosława Kisełyczki, który dotarł na stadion w trakcie pierwszej połowy, pędząc "na łeb na szyję" z uczelni w Olsztynie (podziękowania dla kierowcy Jarosława Matraszka). Goście rozpoczęli niezwykle ostrożnie, z respektem, od pierwszych minut to MKS dyktował warunki gry. Mieliśmy przewagę i co najważniejsze dogodne okazje do objęcia prowadzenia. W 7 min Leszek Beger skorzystał z niezdecydowania golkipera Korala Piotra Kaszuby i posłał nad nim piłkę lobem. Interweniujący przed linią bramkową Paweł Kwaśniewski skierował futbolówkę na słupek... W 10 min ładnie włączył się do akcji Radosław Wójtowicz, zagrał do zamykającego skrzydło Begera, a ten z 2-3 metrów przeniósł piłkę nad poprzeczkę. W 16 min Wójtowicz ograł już Kaszubę, ale znów defensorzy Korala zdołali wybić piłkę sprzed bramki. Gol dla MKS-u wisiał na włosku. Jednak w 20 min to goście radowali się z prowadzenia. Co gorsza padło trafienie "z niczego". W zamieszaniu przed naszym polem karnym piłka powędrowała górą w kierunku Mariusza Łangowskiego. Pilnujący go Artur Markiewicz na piątym metrze próbował zażegnać niebezpieczeństwo i trącił futbolówkę, która tuż przy słupku wpadła do siatki obok bezradnego Daniela Janusza. Już do gwizdka kończącego pierwszą połowę nie mogliśmy odnaleźć właściwego rytmu gry. Stracony gol podciął nam skrzydła i wyraźnie było widać, że samymi chęciami niewiele można zmienić. Oddaliśmy w tym fragmencie spotkania jeden strzał (Wójtowicz w 27 min), ale groźniej było pod naszą bramką po uderzeniu Artura Pipczyńskiego w 44 min.
W drugiej połowie pojawił się na boisku Kisełyczka, co pozwoliło Andrzejowi Korosiowi przesunąć się do linii ataku. Nerwowo zrobiło się w 53 min, kiedy Koral miał rzut wolny pośredni w naszym polu karnym. Trzykrotnie arbiter Jerzy Szutenberg z Jezierzyc nakazywał wznowienie gry, na szczęście skończyło się na strachu. Potem mieliśmy 2 rzuty wolne Kisełyczki i doskonałą okazję Ireneusza Nowaka w 60 min, który w potwornym kotle bliziutko bramki Kaszuby nie zdołał celnie uderzyć. Między 68 a 70 min rozstrzygnęły się losy potyczki. Najpierw znakomitej szansy nie zamienił na bramkę Pipczyński, po chwili świetnie zakręcił obrońcami Koroś, zacentrował do Begera, a ten z najbliższej odległości fatalnie przestrzelił. Niewykorzystane okazje mszczą się i w 70 min po trójkowej akcji na czystą pozycję wyszedł Zbigniew Cyzman. Grający trener Korala strzelił na 2:0 i w tym momencie stało się jasne, że nawet o remis będzie niezwykle ciężko. Rezultat nie zmienił się już, bo mimo ambitnej gry MKS-u do końca i licznych prób rozmontowania defensywy gości, nie znaleźliśmy drogi do bramki. Jeszcze w 90 min Janusz wygrał pojedynek z Pipczyńskim i można było udać się do szatni.
Sytuacja czerwono-niebieskich mocno skomplikowała się, małym pocieszeniem jest dla nas remis Granitu w Parchowie. Nieobliczalni koczalanie prowadzili tam do przerwy 2:0, a gola na 3:3 stracili dosłownie w ostatnich sekundach! Jeszcze nie wszystko stracone, jednak teraz wiele zależy nie tylko od tego, czy stać MKS na to by "podnieść się" w końcówce ligi, ale także musimy liczyć na potknięcie Korala. Czy to możliwe? Na dziś realne i najbardziej prawdopodobne wydają się baraże o awans do okręgówki (czyli zajęcie drugiego miejsca). Dopóki piłka w grze przesądzanie czegokolwiek jest przedwczesne.
(SM)

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::