SENIORZY › RELACJE
» 6 kolejka - 23.09.2012r.
» Sędzia: Łukasz Kowalski (Pomysk Wielki) - główny, Roman Capar (Gostkowo) i Paweł Bieżuński (Słosinko) - asystenci
6:1
(2:0)
GKS Kołczygłowy MKS Debrzno
Piotr Kuskowski (16) 1:0  
Ireneusz Wirkus (20) 2:0  
Ireneusz Wirkus (48-k) 3:0  
Wojciech Taras (53-s) 4:0  
Piotr Kuskowski (69) 5:0  
  5:1 Wojciech Marczak (70)
Bartosz Rowiński (84) 6:1  

12 strzały celne 5
3 strzały niecelne 7
3 rzuty rożne 5
5 spalone 4
20 faule 8
3 żółte kartki 4
0 czerwone kartki 0
1 karne 0
widzów ok. 50

MKS: Słonka - W. Taras, Birosz, K. Dudzic, Bucholc - Lica, Władyczak, Stalka, Góra (46 Żelazny), Marczak - Litwiniuk
Żółte kartki: Bucholc, Stalka, K. Dudzic, W. Taras

  Czas
gry
Gole Asysty Strz.
celne
Strz.
niec.
Faule Faulo-
wany
Spalo-
ne
Sławomir Słonka90       
Wojciech Taras85  1  1 
Michał Birosz90  1217 
Krzysztof Dudzic90  1 31 
Bartłomiej Bucholc90      1
Bartłomiej Lica90    12 
Paweł Władyczak90     42
Sebastian Stalka90    2  
Mariusz Góra45     1 
Wojciech Marczak901 24 3 
Damian Litwiniuk90   1111
Wojciech Żelazny45       

Podróż rollercoasterem
1:6?! Tak, naprawdę takim wynikiem zakończyło się spotkanie klasy A seniorów GKS Kołczygłowy - MKS Debrzno rozgrywane w niedzielne popołudnie. Czerwono-niebiescy doznali upokarzającej porażki na boisku dobrze spisującego się na początku ligi, ale jednak beniaminka.
Psu na budę zdały się ostatnie dwa tygodnie, czyli charakter pokazany przez zespół w Gostkowie, wygrana (pewna, choć może nie po rewelacyjnej grze) z GTS-em, czy wreszcie pucharowa wiktoria w derbach z Piastem Człuchów i naprawdę dobra dyspozycja zaprezentowana przez podopiecznych Pawła Władyczaka. Nie mieliśmy nic do powiedzenia w starciu z rozpędzonymi gospodarzami, bo chociaż w polu nie wyglądało to tak tragicznie, to jednak gole seryjnie zdobywali rywale, a ich zwycięstwo mogło być nawet wyższe. Po zakończeniu meczu w szatni padło słowo "wstyd". My odpowiadamy: tak, wstyd, ale czy dla tych, którym "chciało się chcieć" i wybrali się w 110-kilometrową podróż na ligowe spotkanie, czy raczej dla przynajmniej części nieobecnych tego dnia z drużyną. O personaliach będzie jeszcze w dalszej części relacji, teraz skupmy się na samym przebiegu rywalizacji. Rozpoczęła się z około piętnastominutowym "poślizgiem", ponieważ gospodarze zostali zobowiązani przez sędziego do dostarczenia brakujących badań lekarskich bramkarza Grzegorza Przytarskiego. Początkowe fragmenty meczu nie zwiastowały późniejszej katastrofy. W 4 min. Wojciech Marczak wykorzystał błąd jednego z kołczygłowian, przedarł się lewą stroną na pole karne, ale odskoczyła mu futbolówka i obrońca zdołał wybić ją na rzut rożny. 120 sekund potem Marczak zagrał do Bartłomieja Licy, piłka dotarła następnie do Damiana Litwiniuka, ale po interwencji defensora GKS-u blisko bramki wykonywaliśmy jedynie kolejnego kornera. W 14 min. pierwsza interwencja zaliczającego jubileuszowy pięćdziesiąty występ Sławomira Słonki. Strzelał w światło bramki Piotr Kuskowski. Nie wyciągnęliśmy wniosków z tej sytuacji i dwie minuty później "GieKSa" wygrywała 1:0. Kuskowski otrzymał prostopadłą piłkę z głębi pola, przyjął ją, podciągnął kilka metrów i uderzył nie do obrony w długi róg. Jeszcze nie otrząsnęliśmy się po tej stracie, gdy dostaliśmy drugie trafienie. W zamieszaniu pod naszą bramką Michał Birosz podał(?) do Słonki. Znak zapytania jak najbardziej zasadny, gdyż tak to zinterpretował sędzia, my zaś mieliśmy duże wątpliwości co do prawidłowości podyktowania rzutu wolnego pośredniego z odległości ledwie kilku metrów od bramki MKS-u. Gospodarze wykonywali stały fragment gry dwukrotnie, bo za pierwszym razem arbiter uznał, iż zbyt szybko wyskoczyli z muru nasi piłkarze. Po chwili powtórka, krótkie zagranie, płaski strzał Ireneusza Wirkusa i w gąszczu nóg piłka prześlizgnęła się do celu. Przegrywaliśmy 0:2... Nasi nie rezygnowali, usiłowali zmienić obraz gry, ale zbyt wielu argumentów i atutów nie mieliśmy. W 31 min. po wolnym Władyczak zagrał do Marczaka, ten uderzył silnie, ale obok słupka. W 34 min. uratował zespół ofiarną interwencją Birosz. Stoper debrzneński przyjął na głowę piekielnie mocny strzał, na pustą w tym momencie bramkę... W 41 min. znowu niecelna próba Marczaka z wolnego. Następną okazję mieliśmy w 45. minucie. To właśnie wtedy, na koniec I odsłony, oddaliśmy premierowy(!) celny strzał na bramkę Przytarskiego (wolny w wykonaniu Wojciecha Tarasa). Na drugą część wyszliśmy ze skorygowanym ustawieniem. Birosz przeszedł do linii pomocy, a jego miejsce w centrum obrony zajął Sebastian Stalka. Mieliśmy starać się o odrobienie dwubramkowej straty. W praktyce od 47. minuty było to nieaktualne. "Stala" sfaulował w polu karnym dynamicznego Kuskowskiego i "wapno" było w tej sytuacji oczywistością. I. Wirkus wykorzystał po chwili karnego. 0:3. Na domiar złego w 53 min. pech W. Tarasa. Strzelał zza pola karnego Rafał Plata, futbolówka nie szła w bramkę, ale tak niefortunnie odbiła się od "Wyrostka", że wpadła do siatki obok bezradnego po rykoszecie Słonki. Minutę później rzut wolny Marczaka i drugi nasz celny strzał, z którym poradził sobie jednak Przytarski. Rozpędzeni rywale dążyli do podwyższenia wyniku. W 60 min. jeden z nich zmarnował idealną okazję posyłając piłkę z bliska nad poprzeczkę. W 65 min. po kontrze Kuskowski ograł wychodzącego Słonkę, ale nie docenił ambicji wracającego Stalki, który wybił zdawałoby się nieuchronnie zmierzającą do celu piłkę. Niestety, w 69 min. zostaliśmy całkowicie odarci ze złudzeń. Ponownie Kuskowski otrzymał futbolówkę i wykorzystał szansę "jeden na jeden" ze Słonką. Krótka chwila radości nastąpiła 60 sekund po stracie piątego gola. Marczak po solowym rajdzie uderzył nie do obrony zza szesnastki i poprawił nieco honorowym trafieniem nasze minorowe nastroje. W 72 min. harujący na lewej flance Bartłomiej Bucholc, często włączający się do akcji ofensywnych, zagrał piłkę wzdłuż pola bramkowego, lecz Litwiniuk nie zdołał zamknąć skrzydła. W 75 min. Marczak kolejny raz próbował z wolnego, a w 80. minucie sporo problemów sprawił Przytarskiemu Krzysztof Dudzic. Walczyliśmy zatem nieustepliwie o poprawę fatalnego rezultatu. GKS też miał swoje okazje. W 77 min. Słonka efektownie wybronił strzał z wolnego. W 84 min. dobił nas Bartosz Rowiński. Wyszedł na pozycję z lewej strony boiska i nie dał szans Słonce. Akcja zbiegła się z urazem W. Tarasa, który nie był przez to w stanie zabezpieczyć swojego boku obrony. Nie był w stanie zresztą potem w ogóle kontynuować gry i ostatnie pięć minut spędziliśmy na boisku w dziesiątkę, bo jedyny rezerwowy Wojciech Żelazny pojawił się na murawie znacznie wcześniej. To informacja ze specjalną dedykacją dla tych, którzy mogli, a nie pojechali na mecz... Tak Panowie, to dla WAS! Jeszcze w 90 min. bliski powodzenia był Birosz po próbie z 20 metrów i mogliśmy w podłych humorach wracać do Debrzna. Odnotować trzeba ligowe debiuty grywających wcześniej w sparingach Mariusza Góry i wspomnianego wyżej Żelaznego.
Na koniec obiecany wątek dotyczący składu. MKS pojechał do Kołczygłów w dwanaście osób, z dwójką juniorów, którzy byli uprawnieni do gry w niedzielę jedynie dlatego, iż w ten weekend ich ekipa miała w terminarzu pauzę. Gdyby nie to debrzneński zespół byłby jeszcze bardziej osłabiony. Chcemy być dobrze zrozumiani: nikt nie może mieć pretensji do szeregu osób, które rzeczywiście nie mogły pojawić się na wyjeździe. Ale... Jak to jest, że na mecz udał się z drużyną zawodnik, który aby dotrzeć do Debrzna musiał przebyć kilkaset kilometrów, gdy tymczasem inny ma na miejsce zbiórki... 200 metrów i to "z górki", a jednak okazuje się to być zbyt długim dystansem do pokonania? Równie ciężko odebrać telefon, a jeszcze trudniej wysłać SMS-a za kilkanaście groszy. Bo po co, prawda? Frajerzy niech się martwią... Najlepiej zostać w domu, pogapić się w telewizor, spędzić dwanaście godzin na Gadu-Gadu, błysnąć dodatkowo w tym czasie na portalach społecznościowych lub tradycyjnie ponapinać się na "pomorskim futbolu", jaki to ja jestem fantastyczny i moja(?) drużyna zarazem też. Wertując program telewizyjny z 23 września doszliśmy do wniosku, że faktycznie bardzo dużo "straciliśmy" wyruszając na mecz. Mogliśmy bowiem w zaciszu domowego ogniska bezstresowo obejrzeć "Akademię Pana Kleksa", "Jasia Fasolę", "Familiadę", "Bitwę na głosy", "Mam talent" (w sam raz), "Hotel 52", "Małpę na boisku" (wow!), "Przyjaciółki", "Dennisa rozrabiakę", tudzież "Na dobre i na złe". Z rzeczy mniej istotnych można było rzucić okiem na Grand Prix Singapuru w Formule 1, albo po raz wtóry zobaczyć jak Krzysztof Włodarczyk leje Francisco Palaciosa... Tymczasem ci, którym zależało i ambitnie reprezentowali MKS w Kołczygłowach nie mieli tej okazji, ale za to bez problemów zdążyli na "Wieczorynkę". Można? Można... "Jesteś tak dobry jak Twój ostatni mecz". Znacie to? Na pewno... Walczymy więc o cokolwiek czy nie? Jeśli nie, to grajmy sobie od przypadku do przypadku następne dziesięć lat w klasie A i nie łudźmy się, że stać nas na coś więcej. Jeśli nie będziemy wzajemnie się szanować nikt nas samych nie poszanuje. Do zobaczenia 30 września o godz. 15.00 na meczu ze Skotawą Budowo. Tylko nie w dwunastu, bo to nie ma sensu...
(SM)

::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::