AKTUALNOŚCI
W samo okienko (78) - Rozdział Siódmy16.08.2016r.
W sobotę przed obiadem nad debrzneńską areną przeszła "ulewa", niepamiętna od lat. Parasol zakłopotania samoczynnie rozwinął się nad głową. Jednakże trzeba pamiętać, że po deszczu zawsze wychodzi słońce i życie będzie znowu klawe jak cholera. Inauguracja rozgrywek miała również miejsce na nie mniej deszczowych Wyspach Brytyjskich, gdzie w hicie kolejki londyński Arsenal uległ Liverpool FC (3:4) w meczu, w którym było prawie wszystko, prócz czerwonych kartek.

W ubiegłym sezonie trener Jürgen Klopp, który przejął zespół w połowie rozgrywek, był bliski doprowadzenia Liverpoolu do finału Ligi Europy. Fani popularnych "The Reds" ostrzą sobie zęby w tym sezonie na odrodzenie się legendy klubu, który - jakby nie patrzeć - w czasach dzieciństwa niektórych z nas siał postrach w Europie, nie mając sobie po prostu równych. Zdobył pięć razy Puchar Mistrzów i mógłby sięgnąć jeszcze po kilka kolejnych pod koniec lat 80-tych ubiegłego wieku, gdyby nie tragedia na Heysel w Brukseli i wprowadzony pięcioletni zakaz dla klubów angielskich gry w europejskich pucharach. Jak wiemy, tylko Real Madryt oraz AC Milan mają więcej zwycięstw w tej rangi rozgrywkach, odpowiednio dziesięć i siedem.

"W Liverpoolu są dwie wielkie drużyny: Liverpool FC i jego rezerwy" - rzekł kiedyś legendarny pierwszy trener Bill Shankly. Ten sam Shankly zasłynął - oprócz wprowadzenia piłkarzy na wysoki poziom - jeszcze innymi dwiema złotymi sentencjami. Pierwsza z nich brzmi: "Jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz", co często jest przekręcane zgrabnie na "Jesteś tak dobry jak twój ostatni sezon". Co do drugiej maksymy, to jest ona bardziej dobitna: "Niektórzy ludzie uważają, że piłka nożna to sprawa życia lub śmierci. Smuci mnie taka postawa. Zapewniam Cię, że to coś dużo, dużo ważniejszego". Następcami Shankly'ego byli Bob Paisley, Joe Fagan i Kenny Dalglish, którzy między 1977 a 1990 rokiem aż dziesięć razy demolowali ligę i sięgali po tytuł mistrza Anglii, nierzadko zapewniając sobie go długo przed końcem piłkarskiego kalendarza. W sumie "The Reds" mają na koncie osiemnaście koron mistrzowskich.

Brytyjski dziennikarz Simon Hughes, wielki fan Liverpool FC, opublikował w 2013 roku porywającą książkę uznaną we Włoszech za najlepszą zagraniczną opowieść w kategorii piłka nożna. Pod tytułem "Red Machine. Liverpool FC in the 1980s", czyli "Czerwona Maszyna. Liverpool FC w latach 80-tych" kryje się jedenaście historii opowiedzianych przez byłych graczy tej drużyny. Co ciekawe - ta wytypowana "jedenastka" wcale nie odzwierciedlała jeden-do-jeden podstawowego składu z boiska. Autorowi udało się dotrzeć do takich postaci jak ekscentryczny golkiper rodem z Zimbabwe Bruce Grobbelaar, australijski fenomen Craig Johnston, czy jeden z pierwszych "zaakceptowanych" czarnoskórych zawodników w Anglii - John Barnes.

O każdym można byłoby opowiadać do Świąt Bożego Narodzenia, a życiorysy Grobbelaara i Johnstona idealnie nadawałyby się na scenariusze filmowe. Historia Australijczyka, opowiedziana w rozdziale siódmym, najbardziej chwyciła za serce, bo facet, który pięciokrotnie zdobył z Liverpoolem tytuł mistrza Anglii, raz Puchar Mistrzów i raz Puchar Anglii pomiędzy 1981 a 1988 rokiem, w wieku 27 lat zakończył karierę. Ale zanim do tego doszło?

W wieku 15 lat napisał list... do szefów trzech angielskich klubów, aby umożliwili mu przyjazd na testy. Zarówno Chelsea, jak i Manchester United, nie odpowiedziały. Zrobił to Jack Charlton z Middlesbrough, który po pierwszym treningu powiedział mu prosto w oczy: "Jesteś najgorszym piłkarzem jakiego kiedykolwiek widziałem". Rodzina spieniężyła sporą część majątku, aby umożliwić Craigowi ten wypad na Wyspy Brytyjskie, więc kiedy otrzymał telefon z Australii z pytaniem "Jak poszły testy?", Johnston skłamał, mówiąc, że świetnie. Zaczął podpatrywać takich graczy jak Graeme Souness i namiętnie pomykał z piłką na klubowym parkingu, gdzie ćwiczył drybling. Po jakimś czasie zaproszono go na treningi z drużyną młodzieżową, następnie awansował do zespołu rezerw, a gdy kontuzje przetrzebiły pierwszy skład, pojawił się na wymarzonej murawie i zaczął zdobywać gole. Niedługo potem zadzwonił Bob Paisley i zaproponował przeprowadzkę na stadion Anfield Road, choć Johnston sądził, że to żart. I tak zaczęła się wielka kariera Australijczyka przerwana nagle z powodu nieszczęśliwego wypadku siostry Craiga, która zapadła w śpiączkę. Porzucił Anglię i wrócił do rodziny na Antypody. Czy zerwał z futbolem? Nie do końca. Przecież to on stał za wprowadzeniem na rynek sławnych butów piłkarskich Predator, które zaprojektował, a licencję na ich produkcję wykupiła pewna niemiecka firma na literkę "A".

Tylko determinacja i zdrowy upór mogą zaciągnąć cię na szczyt.

Simon Hughes "Red Machine. Liverpool FC in the 1980s", 2013.

PS. I tylko Widzew Łódź utarł nosa FC Liverpool w 1983 roku, eliminując go z ćwierćfinału Pucharu Mistrzów (dzisiejsza Liga Mistrzów). Hmm... to naprawdę tak, jakby obecnie mistrz Polski pokonał mistrza Anglii w walce o półfinał najcenniejszego klubowego trofeum w Europie.

(© arek.lewenko@interia.pl)


::  Copyright © 2003-2024 MKS Debrzno  ::  Web design by Robert Białek  ::  Wszelkie prawa zastrzeżone  ::